
Pierwszy mecz z Hornets to była właściwie taka rozgrzewka. Nie chcę być jakiś złośliwy, ale nie chcę też owijać w bawełnę. Mecz stał na naprawdę żenująco niskim poziomie. Zupełny brak miotacza, w dodatku brak ludzi. W łódzkiej drużynie grali 2 młodziutcy gracze Kutna, a i tak była ich tylko ósemka. Dodatkowo jeden z tych maluchów miotał. Odbijaliśmy wszystko co było w zasięgu pałki.
W drugim meczu było już ciężko i przegraliśmy 15:1, choć mogło być lepiej. Może nie na zwycięstwo, bo byliśmy słabsi, ale mogliśmy przegrać jakieś 15:8. Niestety masa niewykorzystanych sytuacji w ataku. I niestety kadra, która pozostawia wiele do życzenia.
Z mojej strony mecze nie najlepsze. Na pałce w miarę, ale w końcu to byli "lajtowi" miotacze. Jako miotacz niestety już nie tak dobrze. Moje rzuty po prostu były odbijane, bo one nie są i nigdy nie były jakieś dobre. Na taką drużynę jak kadeci Stali, potrzebna była by nam bardzo dobra obrona, a tymczasem połowa naszego składu ostatni raz na treningu była w zeszłym roku.

Sezon 2014 w KSSP zapowiadał się fatalnie, potem mieliśmy mały przebłysk, ale teraz znów jest nieciekawie. Cieszę się, że udało nam się zagrać te 2 mecze. Kolejne być może jakoś na początku czerwca, a jeśli nie to dopiero pod koniec wakacji lub we wrześniu.

Nietypowo dziś nieco ponarzekałem, ale nie martwicie się. To tylko dzisiaj tak wyjątkowo.
A przecież wystarczy się uśmiechnąć, założyć rękawicę i wybiec na boisko, poczuć lekki letni wiaterek i zapach skoszonej trawy, usłyszeć dźwięk piłki wlatującej do rękawicy i wtedy nic się nie liczy! Bo wtedy jesteśmy tylko My i Baseball.... nasz Baseball!