wtorek, 17 maja 2022

Łatwy Poznań


Druga wiosenna kolejka Bałtyckie Ligi Baseballu za nami. Z racji zajętych boisk musieliśmy zagrać w niedzielę, 15 maja i musieliśmy zagrać we Wrocławiu, co akurat dla mnie jest dobrą wiadomością, bo na boisko do Wrocławia mam ~2 godziny. Minusem jest fakt, że moje auto uległo awarii, ale pożyczyłem od ojca i tutaj kolejny plus tego, że graliśmy w niedzielę, bo w sobotę mógł by być problem z pożyczeniem maszyny. Żar lejący się z nieba i świeżo skoszone boisko we Wrocławiu - to był naprawdę wspaniały dzień na baseball. Zapraszam na krótką relację, a dzisiaj napisze nieco więcej niż zazwyczaj. 

Goats Poznań - Rawa Katowice 8:15

Najciekawsze w tym meczu było to, że prawie cały mecz to Poznań był na prowadzeniu. Ja jednak byłem pewien, że ten mecz wygramy (musimy wygrać), bo przeciwnik nie był jakiś mega wygórowany. Ale jedno trzeba oddać drużynie z Poznania - potrafią odbijać. I to prawie każdy zawodnik - naprawdę dobre i płaskie odbicia. Więc większość meczu minimalnie przegrywamy, by na koniec wyjść na prowadzenie. Rozegraliśmy pełne 6 zmian. Cały mecz zagrałem na prawym zapolu. Miałem tylko jedną piłkę na kozła, z której udało się zrobić aut na bazie domowej (z łączeniem przez 2-bazowego). To jest gra jakiej jestem zwolennikiem. Logiczna, gdzie każdy wie gdzie ma rzucić gdy dostanie piłkę. Niestety Rawa ma problemy z rozegraniem z zapola i zazwyczaj rzuty są na pałę, albo co gorsza bezpośrednio na bazę co zazwyczaj kończy się sporym przerzutem. Ale może jak będzie boisko w Katowicach - to to się zmieni. Oby. 


Na pałce: 
Fielder choice
1-base hit
1-base hit

Fielder choice
1 run
Dobra praca na bazach. Głównie przytrzymanie obrońców po skrócie dzięki czemu odbijający dobiegł bezpiecznie do 1 bazy. Lata doświadczenia wychodzą. 


Rawa Katowice - Goats Poznań 25:9
Mecz zakończony po 5 zmianach przewagą i to dość wyraźną nawet jak na baseball. I to odzwierciedla przebieg meczu, który był.... bardzo słaby. To jeden z takich meczy jakich na pewno nie chciał byś pokazać znajomym, aby ich zachęcić do sportu jakim jest baseball. Wystarczy dodać, że te 5 zmian trwało chyba z 2,5-3 godziny.... Pierwsze 3 zmiany zagrałem na prawym zapolu, gdzie miałem jeden fly aut. Dwie ostatnie zmiany spędziłem na 1 bazie, gdzie miałem 1 tag aut na biegaczu. 

Na pałce:
1-base hit 
1 baza po errorze
SO (przemachany - dobiegnięty do 1 bazy)
1-base hit
HBP
SH
4 RUN
3 RBI
3 STOLEN BASE

Jak widać dużo wejść na pałkę, jednak nasza dominacja do boisku i słaby poziom meczu działał nieco na moje morale. Odkąd pamiętam (podwórkowa gra sprzed 2010 roku) zawsze podczas gry w baseball zależało mi na dwóch rzeczach: 
1. Aby były równe składy. 
2. Aby mecze były szybkie. 
Niestety ten mecz był zupełnym przeciwieństwem tego. Pod koniec Poznań nie miał już miotacza. Ostatni pitcher miał problem z dorzuceniem do strefy strike, nie mówiąc już o rzucenie w strefę. Chciałem to zakończyć, a ponieważ wszedłem na pałkę przy 2 autach - miałem ku temu okazję. Nie zrobiłem ostentacyjnego skróta do miotacza, choć początkowo to planowałem. Po prostu odbiłem bardzo niskiego balla w powietrze (pop) i nie biegłem na 1 bazę. I co ciekawe.... gdybym biegł to był dobiegł, bo Poznań popełnił kolejny błąd.

I teraz pytanie? Czy zrobiłem dobrze? Sam sobie je zadawałem/zadaję do tego momentu. 
Z jednej strony tak - po tylu latach gry, wybijanie słabego miotacza czy zdobywanie kilkunastu obiegów przeciwko słabej drużynie już tak nie cieszy. W pamięci mam pewien mecz Piratów Władysławowo ze Schabami II Warszawa w II lidze baseballu. Sytuacja była podobna. Prowadziliśmy jakieś 25:3. Ja się cieszyłem, bo w końcu mogłem powybijać fajne hity, jednak starsi z drużyny w końcu się zlitowali i zrobili te 3 ostatnie auty podstawiając się. Nie rozumiałem tego. Stwierdziłem, że ja bym tak nigdy nie zrobił. 

A jednak zrobiłem. I tutaj pytanie czy ja nie zdziadziałem nieco? O co mi chodzi. Gdy zaczynałem w Piratach to wiecie - byłem zafascynowany, ale jednocześnie był pewien szok gdy trafiłem do Piratów. Miałem wrażenie, że część osób gra jakby na siłę. Ciągłe narzekanie na wszystko, na boisko, na przeciwnika, na sędziego, itp. Nie było widać takiej zwykłej radości z gry. Ja wtedy miałem tą radość z gry. I to był największy szok, gdy w 2014 roku przeszedłem do Rawy. W Rawie widać było radość z gry w baseball. I teraz po tej dekadzie gry, zastanawiam się czy ja nie stałem się takim nieco narzekającym typem jakich kiedyś nie rozumiałem? 

Nie wiem - ciężka rozkmina. Na pewno cieszy mnie gra, na pewno człowiek nieco inaczej patrzy już na niektóre kwestie niż kilka/kilkanaście lat temu, ale baseball jest nadal jednym  z najważniejszych w moim życiu. 

A czy dobrze zrobiłem - oddając ostatni aut? 
Nie wiem... ale to już historia.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz