Ale nie o tym dziś. 11 maja w niedzielę w Katowicach zaingerowaliśmy rozgrywki Bałtyckiej Ligi Baseballu, która w tym roku wygląda dość biednie. Tej ligi miało generalnie już nie być, miała być głośna reforma rozgrywek i powstać jedna duża Polska Liga Baseballu. W skutek oporu niektórych ekstraligowych drużyn z reformy jak na razie nic nie wyszło, więc na prędce zorganizowane zostały rozgrywki BLB. 3 grupy podzielone geograficznie, łącznie 14 drużyn z czego aż 8 awansuje do fazy finałowej. W fazie zasadniczej to raptem 3 bądź 4 dwumecze, czyli ogólnie naprawdę mało grania i jeśli ktoś gra tylko w BLB, to... współczuję, bo naprawdę tej gry jest za mało, chyba że drużyny nadrabiają jakimiś meczami towarzyskimi. Dla nas jednak to były wyjątkowe mecze, bo... odnieśliśmy pierwsze zwycięstwa w tym sezonie.
Zanim przejdę jeszcze do opisu meczy muszę wspomnieć o czymś innym. Dzień wcześniej miotałem 2 zmiany przeciw Baronsom. W niedzielny dzień czułem się całkiem dobrze, jednak po rozrzucie (być może zbyt intensywnym) rozpoczął się przeszywający ból w okolicy łokcia-przedramienia. Ból niezwykle intensywny i to taki który nie ustawał, a był ciągły. Musiałem zaradzić i wziąłem tabletki przeciwbólowe. Staram się tego nie robić, aby nie przekroczyć magicznej czerwonej linii, ale tym razem musiałem, aby w ogóle zagrać. Starałem się w miarę oszczędzać rękę tego dnia.
Wizards Opole - Rawa Katowice 17:6
Wszedłem dopiero w 6 zmianie na lewe zapole i zagrałem 2 zmiany. Zero piłek.
Na pałce:
1-base hit. 1 RBI
Rozpocząłem mecz na 1 bazie. Bez błędów. Kilka autów. Rozegrałem 3 zmiany. Łącznie mecz trwał 4 i 2/3 zmiany (15 punktów przewagi).
Na pałce:
BB. 1 stolen base. 1 run.
1-base hit. 1 RBI. 1 run.
HBP. 1 stolen base. 1 run.
Tutaj chciał bym wspomnieć o Hit By Pitch bo był również dość wyjątkowy, bowiem dostałem... w głowę. Nie wiem czy to nie pierwszy raz w historii. Miotacz ogólnie miał kiepską kontrolę, ktoś mnie ostrzegał przed wejściem na pałkę, że istnieje wysokie prawdopodobieństwo HBP. Rozpoczął się pojedynek i po 2 faulach i 3 ballach, mieliśmy pełny stan i wtedy... łapaczowi pękł plastik w nagolenniku i stwierdził, że dla bezpieczeństwa wymieni. Wtedy już wiedziałem, że po tych kilku minutach przerwy na pewno będzie ball, ale nie wiedziałem, że piłka będzie lecieć mi prosto w głowę. Ostatecznie piłka zahaczyła o plecy/bark i poszła prosto w kask, który naprawdę dobrze chroni głowę. Na plecach mam jedynie zdartą skórę o czym przekonałem się już w domu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz