czwartek, 21 stycznia 2016

Baseballowe opowiadanie #1

Czerwiec 1996
Był sobie chłopiec o imieniu Tomek. Miał cudowne dzieciństwo. Rankiem chodził do szkoły, jak wszystkie dzieci w jego wieku, ale po szkole robił co chciał. Rodzice przesadnie nie zamartwiali się o niego. W końcu to były lata 90., a Tomek był raczej spokojnym chłopcem. Nie uczył się zbyt pilnie, lubił czasem powariować, ale robił to z rozsądnym umiarem. Chłopiec lubił piłkę nożną, jak wszyscy rówieśnicy.
- Ja jestem Zidane! – wykrzyczał Karol,
- A ja Del Piero – szybko dodał Tomek.
Był to jego ulubiony piłkarz, więc czym prędzej „zajął go” sobie, bo każdy chłopiec mógł być tylko jednym sławnym piłkarzem. Grali czasami całymi dniami. Tomek po powrocie ze szkoły rzucał plecak i leciał na boisko, wracał po 21, jadł kolację i szedł spać. Wymyślili wspólnie wiele zwariowanych gier z piłką. Czasami musieli nieźle główkować, bo było ich za mało. Ale dzieci są kreatywne... z natury.

Pewnego dnia Tomek jak zawsze wracał ze szkoły. Pędził co sił, bo już myślał tylko o grze w piłkę, gdy pod blokiem spotkał Łukasza. Był to starszy chłopak, który budził respekt wśród dzieciaków. Co więcej tego dnia Łukasz odezwał się do Tomka:
- Dzisiaj nie będziecie grać w piłkę na boisku, bo my zajmujemy boisko. – stwierdził Łukasz.
- Ale przecież możecie pograć razem z nami. To duże boisko. – odpowiedział Tomek.
- My nie będziemy grać w piłkę. My gramy dzisiaj w baseball.
- Baseball? Co to takiego?
- Przyjdź to zobaczysz.
Zaciekawiony Tomek chciał zobaczyć w co zamierzają grać starsi. W końcu dzieci czerpią wzorce od kolegów. I mimo iż koledzy namawiali go, żeby po prostu tego jednego dnia pograć w piłkę w parku na trawie wśród wielu psich kup, Tomek się nie zgodził. Nie zamierzał dzisiaj grać w piłkę. Chciał iść na boisko i zobaczyć co to jest ten baseball. To słowo wryło mu się w pamięć. Miał wrażenie, że gdzieś już coś o tym słyszał, ale nie miał pojęcia na czym polega ta gra. Czym prędzej zjadł obiad i wyszedł na dwór. Czekał... czekał aż przyjdą starsi grać w baseball.

O godzinie 17 pojawiły się pierwsze osoby na boisku i z każdą minutą przybywało ludzi. W końcu było już 18 osób. Ostatni przyszedł Mariusz, który niósł na ramieniu dziwny kij z nałożoną na niego rękawicą. Tomkowi ciężko było dojrzeć szczegóły, bo siedział z boku i tylko obserwował, ale baseballowa pałka i rękawica zafascynowały go. Był jeszcze bardziej ciekaw jak wygląda ta gra. Starsi koledzy wybrali składy i rozpoczęli mecz. Tomek uważnie obserwował i chłonął wszystkie zasady jak gąbka. Nie wiedział jeszcze, że nie grają oni na prawdziwe zasady. Po kilkunastu minutach meczu już wiedział – Baseball jest niesamowity, jest lepszy od piłki nożnej. A później stało się coś nieoczekiwanego.

Gracjana zawołała z okna mama. Musiał iść do domu. Brakowało więc jednej osoby w składzie
- Eee, młody chcesz zagrać?
- Ja? – zapytał zdezorientowany Tomek.
- No przecież nie ja, brakuje nam jednego. Choć.
Tomek poczuł tylko jak zaczyna się pocić, a nogi zaczynają mu się trząść jak galareta. Tak naprawdę nie chciał grać, bo nie był gotów. Nie znał zasad i był od wszystkich młodszy. Ale jego obawy były niesłuszne, bo był to punkt przełomowy w jego życiu. Już oglądanie baseballu było dla niego niesamowite, ale gdy zagrał poczuł się jak w raju. I choć nie grał dobrze, nie potrafił złapać piłki, ani dobrze odbić to każde niepowodzenie sprawiało, że chciał grać więcej, i więcej, i jeszcze więcej. Mecz się skończył. Tomek wrócił do domu, brudny, zmęczony i szczęśliwy. Zjadł kolację i poszedł spać. Śnił mu się baseball.
jednej z drużyn. Wtem dobiegł głos:

Następnego dnia starsi już nie grali, ale Tomkowi udało się namówić swoich kolegów na grę. Ci się zgodzili, ale mecz wyglądał znacznie gorzej niż wczorajszy. To nie zniechęciło Tomka. Koledzy nie byli aż tak zafascynowani tym sportem, ale grali z Tomkiem całe wakacje. Raz w piłkę nożną, raz w baseball. Tak na zmianę, żeby było ciekawiej. Raz na jakiś czas grali też starsi i Tomek miał już swoje miejsce w składzie. Nie był żadnym „głównym” zawodnikiem. Wybierany był zawsze jako ostatni. Na boisku stał tam gdzie rzadko dolatywała piłka. A na pałce wszyscy mu krzyczeli „nie odbijaj, tylko stój”, ale mimo to nadal był zafascynowany. Obserwował jak grają inni i starał się poprawić swoją grę. Pod koniec sierpnia grał już całkiem nieźle jak na dzieciaka. Uwielbiał, gdy starszy kolega go pochwalił. Zmienił nawet pozycję z zapola na pierwszą bazę. Doszedł do jednego wniosku. Baseball to najlepsza rzecz jaka go spotkała w życiu. Wakacje dobiegły końca.


We wrześniu powróciła szkoła i już w pierwszym tygodniu pani od języka polskiego zadała dzieciom wypracowanie na temat: Jak spędziłem wakacje. Tomek napisał je w godzinę. Nie miał problemów. Pisał to co mu serce podpowiadało, a jego tematem przewodnim był baseball. Dostał szóstkę. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz