poniedziałek, 28 kwietnia 2014

Ciężkie życie baseballisty w Polsce

W minioną sobotę, 26 kwietnia udało się rozegrać wojewódzki turniej baseballowy w Kutnie. Udział wzięły 3 drużyny z województwa łódzkiego: KSSP Bełchatów, Hornets Łódź oraz Kadeci Stal Kutno. Zwyciężyli gospodarze, którzy pokonali Hornets ponad 30:0 oraz bełchatowian 15:1. Drugie miejsce zajęli KSSP pokonując Hornets 26:3.

Pierwszy mecz z Hornets to była właściwie taka rozgrzewka. Nie chcę być jakiś złośliwy, ale nie chcę też owijać w bawełnę. Mecz stał na naprawdę żenująco niskim poziomie. Zupełny brak miotacza, w dodatku brak ludzi. W łódzkiej drużynie grali 2 młodziutcy gracze Kutna, a i tak była ich tylko ósemka. Dodatkowo jeden z tych maluchów miotał. Odbijaliśmy wszystko co było w zasięgu pałki.

W drugim meczu było już ciężko i przegraliśmy 15:1, choć mogło być lepiej. Może nie na zwycięstwo, bo byliśmy słabsi, ale mogliśmy przegrać jakieś 15:8. Niestety masa niewykorzystanych sytuacji w ataku. I niestety kadra, która pozostawia wiele do życzenia.

Z mojej strony mecze nie najlepsze. Na pałce w miarę, ale w końcu to byli "lajtowi" miotacze. Jako miotacz niestety już nie tak dobrze. Moje rzuty po prostu były odbijane, bo one nie są i nigdy nie były jakieś dobre. Na taką drużynę jak kadeci Stali, potrzebna była by nam bardzo dobra obrona, a tymczasem połowa naszego składu ostatni raz na treningu była w zeszłym roku.

I do tego zmierzam. Co tu trzeba zrobić, żeby jakoś zmobilizować ludzi do gry w baseball? Staramy się, umawiamy mecze, a potem mamy problem żeby zebrać skład. A osoby ze względu na które mecz był umawiany, aby się ogrywały, nie jadą? O co tutaj chodzi? Dlaczego w tym mieście tak trudno stworzyć drużynę z prawdziwego zdarzenia, która by wytrwale trenowała i walczyła z równymi sobie? Nie mówię o mistrzowskim składzie, bo aby coś osiągnąć w baseballu w Polsce to trzeba by było stworzyć drużynę t-balla i trenować dzieciaki od małego. Ja chciał bym tylko pewną pakę głodną zwycięstw.

Sezon 2014 w KSSP zapowiadał się fatalnie, potem mieliśmy mały przebłysk, ale teraz znów jest nieciekawie. Cieszę się, że udało nam się zagrać te 2 mecze. Kolejne być może jakoś na początku czerwca, a jeśli nie to dopiero pod koniec wakacji lub we wrześniu.

Życie baseballisty w Polsce nie jest usłane różami. Wysokie koszty sprzętu, do tego dochodzą koszty dojazdów na mecze, ale mimo to tyle osób trwa w swojej pasji, bo kocha ten sport. I bardzo się ciesze, że są tacy ludzie w tym kraju, którzy nie narzekają, a robią swoje. Bo tu nie chodzi o pieniądze, tutaj chodzi o coś więcej. O sens... o prawdziwy sens życia. I pomimo, że non-stop mamy kłody pod nogami, trwamy dalej i staramy się rozwijać ten niszowy sport.

Nietypowo dziś nieco ponarzekałem, ale nie martwicie się. To tylko dzisiaj tak wyjątkowo.

A przecież wystarczy się uśmiechnąć, założyć rękawicę i wybiec na boisko, poczuć lekki letni wiaterek i zapach skoszonej trawy, usłyszeć dźwięk piłki wlatującej do rękawicy i wtedy nic się nie liczy! Bo wtedy jesteśmy tylko My i Baseball.... nasz Baseball!

czwartek, 17 kwietnia 2014

Falstart


Pierwsze mecze w polskiej lidze baseballowej w tym sezonie już za mną. Nie były całkiem udane w moim wykonaniu, choć bawiłem się świetnie. Pierwszy mecz wygraliśmy z Defenders Częstochowa 7:2. Drugi natomiast przegraliśmy 3:11, po całkiem zaciętym meczu. Gdyby nie jedna słaba zmiana, dalsza gra mogła by się potoczyć inaczej. Jeśli chodzi o obronę to był to mój najlepszy dwumecz w życiu. Grałem na 3 pozycjach. Cały pierwszy mecz jako drugobazowy (debiut jako drugobazowy) zaliczając kilka chwytów i ładnych podań. W drugim meczu większość spędziłem na 1 bazie, a na koniec wszedłem na łącznika. I tutaj również kilka odbić i bezbłędne zagrania. Gorzej było natomiast w ataku. Sam kontakt z piłką nie był problemem, problemem było czyste trafienie. Na 8 wejść na pałkę 1 wolna baza, 1 strike out, 1 raz na bazie po errorze, 1 kradzież oraz 5 odbić w aut. Generalnie - słabo. Choć liczę, że będzie lepiej.

Mimo mojej nie najlepszej gry już nie mogę doczekać się kolejnych meczy i tutaj pojawia się kolejny mały problem. Okazało się, że nasze badania są nieważne i musimy zrobić nowe u lekarza sportowego. Niby proste, a jednak nie do końca. Dodatkowo 26 kwietnia wraz z KSSP gramy w Kutniej turniej baseballowy, a niestety mamy problemy kadrowe. Mimo wszystko wierzę, że uda nam się zebrać te 9-10 osób. I na koniec jak wszyscy wiemy wystartowała Major League Baseball. Seattle Mariners po znakomitym początku dostali zadyszki i teraz przegrywają mecz za meczem...

Jak więc widać mały baseballowy falstart, ale wkrótce wszystko się wyprostuje!

Pełnych spokoju i radości
Świąt Wielkanocnych,
dobrego wypoczynku w rodzinnym gronie, 

dużo baseballowych wrażeń w tym sezonie,
oraz optymizmu, energii i nadziei na lepszą przyszłość.


życzy

#58 OsA

poniedziałek, 7 kwietnia 2014

Apetyt na baseball


Dwa tygodnie temu byłem na świetnym zgrupowaniu baseballowym w Żywcu. Tydzień temu rozegrałem swój debiutancki mecz w barwach Rawy Katowice. Był to jednocześnie mój pierwszy mecz na boisku w Rybniku. Ostatni weekend był jednak spokojny i... bardzo brakowało mi baseballu.

W tym sezonie póki co mam ogromny apetyt na baseball. Najchętniej grał bym non-stop z przerwą na jedzenie i spanie (bicie rekordu Guinnessa - piękne czasy). Dodatkowo ruszył sezon w MLB, więc parcie na baseball jest jeszcze większe. Po meczu z Silesią, rybniczanie zaproponowali kolejny sparing właśnie w miniony weekend. Mecz jednak się nie odbył, gdyż prawdopodobnie nie udało by się skompletować składu. W moim przypadku serce mówiło tak, ale mózg nie. Bardzo chciałem zagrać, ale wciąż borykam się z urazem mięśnia czworogłowego i ten mecz mógł by znów znacznie pogorszyć mój stan, a chcę się chociaż jako tako wykurować na dwa bardzo ważne mecze otwarcia w I lidze, które rozegramy 12 kwietnia.

Ostatecznie był to spokojny weekend i być może był mi taki potrzebny. Uświadomiłem sobie po raz kolejny, że baseball to moje życie. A teraz spokojnie odliczam dni do soboty. I nie ważne, że mam w ten dzień egzamin w szkole. Są drugie terminy i póki co mogę jeszcze sobie na to pozwolić. A przecież są rzeczy ważne i ważniejsze.