W minioną sobotę, 26 kwietnia udało się rozegrać wojewódzki turniej baseballowy w Kutnie. Udział wzięły 3 drużyny z województwa łódzkiego: KSSP Bełchatów, Hornets Łódź oraz Kadeci Stal Kutno. Zwyciężyli gospodarze, którzy pokonali Hornets ponad 30:0 oraz bełchatowian 15:1. Drugie miejsce zajęli KSSP pokonując Hornets 26:3.
Pierwszy mecz z Hornets to była właściwie taka rozgrzewka. Nie chcę być jakiś złośliwy, ale nie chcę też owijać w bawełnę. Mecz stał na naprawdę żenująco niskim poziomie. Zupełny brak miotacza, w dodatku brak ludzi. W łódzkiej drużynie grali 2 młodziutcy gracze Kutna, a i tak była ich tylko ósemka. Dodatkowo jeden z tych maluchów miotał. Odbijaliśmy wszystko co było w zasięgu pałki.
W drugim meczu było już ciężko i przegraliśmy 15:1, choć mogło być lepiej. Może nie na zwycięstwo, bo byliśmy słabsi, ale mogliśmy przegrać jakieś 15:8. Niestety masa niewykorzystanych sytuacji w ataku. I niestety kadra, która pozostawia wiele do życzenia.
Z mojej strony mecze nie najlepsze. Na pałce w miarę, ale w końcu to byli "lajtowi" miotacze. Jako miotacz niestety już nie tak dobrze. Moje rzuty po prostu były odbijane, bo one nie są i nigdy nie były jakieś dobre. Na taką drużynę jak kadeci Stali, potrzebna była by nam bardzo dobra obrona, a tymczasem połowa naszego składu ostatni raz na treningu była w zeszłym roku.
I do tego zmierzam. Co tu trzeba zrobić, żeby jakoś zmobilizować ludzi do gry w baseball? Staramy się, umawiamy mecze, a potem mamy problem żeby zebrać skład. A osoby ze względu na które mecz był umawiany, aby się ogrywały, nie jadą? O co tutaj chodzi? Dlaczego w tym mieście tak trudno stworzyć drużynę z prawdziwego zdarzenia, która by wytrwale trenowała i walczyła z równymi sobie? Nie mówię o mistrzowskim składzie, bo aby coś osiągnąć w baseballu w Polsce to trzeba by było stworzyć drużynę t-balla i trenować dzieciaki od małego. Ja chciał bym tylko pewną pakę głodną zwycięstw.
Sezon 2014 w KSSP zapowiadał się fatalnie, potem mieliśmy mały przebłysk, ale teraz znów jest nieciekawie. Cieszę się, że udało nam się zagrać te 2 mecze. Kolejne być może jakoś na początku czerwca, a jeśli nie to dopiero pod koniec wakacji lub we wrześniu.
Życie baseballisty w Polsce nie jest usłane różami. Wysokie koszty sprzętu, do tego dochodzą koszty dojazdów na mecze, ale mimo to tyle osób trwa w swojej pasji, bo kocha ten sport. I bardzo się ciesze, że są tacy ludzie w tym kraju, którzy nie narzekają, a robią swoje. Bo tu nie chodzi o pieniądze, tutaj chodzi o coś więcej. O sens... o prawdziwy sens życia. I pomimo, że non-stop mamy kłody pod nogami, trwamy dalej i staramy się rozwijać ten niszowy sport.
Nietypowo dziś nieco ponarzekałem, ale nie martwicie się. To tylko dzisiaj tak wyjątkowo.
A przecież wystarczy się uśmiechnąć, założyć rękawicę i wybiec na boisko, poczuć lekki letni wiaterek i zapach skoszonej trawy, usłyszeć dźwięk piłki wlatującej do rękawicy i wtedy nic się nie liczy! Bo wtedy jesteśmy tylko My i Baseball.... nasz Baseball!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz