poniedziałek, 6 października 2014

Brooklyński sierpień (1993)

Autor: Stephen King
Tytuł oryginału: Brooklyn August
Rok wydania w Polsce: 1995
Format: ---
Oprawa: ---
Liczba stron: 2
Wydawca: Prima

Najlepiej będzie jeśli wiersz ten zamieszczę tutaj i każdy sam sobie przeczyta i oceni. Mnie się podobał, pomimo iż tłumaczenie nie oddaje go w pełni. 

Na Ebbets Field rośnie trawa
(gdzie władał Alston)
nad rzędem rząd
kiedy oś dnia przechodzi w zmierzch
wciąż ich widzę, czuję ciężką, zieloną woń
świeżo skoszonej trawy:
w gasnącym blasku dnia
z prawego zapola
zalanym nagle strumieniem światła
reflektorów otoczonych wirującymi batalionami
chrząszczy z nocnej zmiany.
Na miejscach po siedemdziesiąt pięć centów starcy i
taksówkarze,
co swoją zmianę już odrobili,
z kartonowych kubków piją piwo.
To Flatbush jest tak prawdziwe i aksamitne jak ulice
Harlemu w czerwcu pięćdziesiątego szóstego,
gdy w każdej grającej szafie królował jive.
Ebbets Field rozmyte deszczem
i ławki puste, nad rzędem rząd.
Hodges pochylony nad pierwszą, rękawica w przedzie,
sięga piłki z trzeciej, skąd cisnął ją Robinson,
pole wybicia spowite upiornym światłem,
co sączy się z nieba piątkowego zmierzchu
(Musiał trafił od razu, Flatbush przywalił 2).
Newcombe ciężko wlecze się pod prysznic
w prysznicu popcornu i nagłówków gazet.
Teraz Carl Erskine próbuje rzucić mocno, ale
Johnny Podres oraz Ciem Labine już się grzeją -
może nie wypali? -
(choć, jak wiesz, każdy z nich walnąć tak potrafi).
Na Ebbets Field przychodzą i odchodzą,
biorą punkt za punktem, ślą za ciosem cios,
ktoś prosi o czas w drugiej połowie piątej zmiany,
ktoś z prawej rzuca pusty kubek,
Sandy Amoros gniecie go i bez słowa
wręcza porządkowemu, co żuje Maił Pouch,
a z tłumu bezimiennych kibiców ku obu
zespołom lecą brooklyńskie, soczyste wyzwiska.
Na lewo od drugiej bazy Pee Wee Rees zgina kolana,
Campanella daje znak.
Widzę to wszystko przez zamknięte oczy.
Czuję zapach smażonych frankfurterów.
Widzę śmieci na polu o ósmej wieczorem
i niebiańskie cienie idącego zmierzchu,
jak płyną nad misą stadionu razem z aniołami.
A Erskine staje, bierze zamach i rzuca nisko w strefie
strajku.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz